Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2016

Bo mi wiecznie zimno!

Kiedy wróciłam z wakacji non-stop jest mi zimno. Niby sierpień, a ja się czuję jakbym była na Syberii w środku najzimniejszej zimy w tym stuleciu. Chyba dostatecznie obrazowo przedstawiłam :D I tak jeżdżąc na rolkach, przy dźwiękach mojej (ostatnio) ulubionej piosenki stwierdziłam, że trzeba w coś ubrać dłonie. Przejrzałam internet i trafiłam na razemrobienie Yellow Mleczyka . Szybciutko  w towarzystwie pierwszego sezonu "Doctor Who"powstały moje mitenki, które  już mi grzeją rączki. Twg. to świetny serial, zachęcam do obejrzenia :D. Wykorzystałam resztkę jakiejś włóczki i przerobiłam na drucikach 2,5 i króciutkie w porównaniu z " kołkami " to wykałaczki są :P   Krótki komentarz do zdjęcia powyżej. Robienie zdjęć samej sobie jest normalne. Każdy czasami strzeli sobie selfie. Mi się zdarza niezwykle rzadko ale jednak. Robienie zdjęć własnym dłoniom to abstrakcja! Ubaw był po pachy, ponieważ nie mogłam się z łapami w obiektyw wcelować ;) Mitenki już

Kwiecista łąka

Nareszcie! Miałam kilka problemów technicznych ze zdjęciami, ale już mogę pokazać kocyk Dropsa! Z wielu powodów jestem z niego niesamowicie dumna. Po pierwsze wytrwałam, po drugie to największa rzecz którą zrobiłam całkiem sama. Tak naprawdę kocyk to takie delikatne zdrobnienie. Tak naprawdę to wydziergałam koc, bo rozmiary są pełnowymiarowe tj. 125x166 cm. Rozmiar wyszedł inny niż mówił Drops, ponieważ użyłam grubszej włóczki i szydełka. Zużyłam ok. 1600g akrylu Dora. Dziergałam szydełkiem 4,5. I teraz czas na ocenę samej zabawy, którą był CAL. Kilkakrotnie zachwalałam tą akcję i moje zdanie pozostało nie zmienione. Wkręcić się było można, co tydzień nowy element, regularne dzierganie. Znajomi i rodzina też co chwila spoglądali co ja tam tym razem szydełkuję.  Robiłam ten koc chyba dosłownie wszędzie. No dobra, nie wszędzie, ale myślę, że zwiedził kawał świata min. szkołę, autobus, park to są miejsca, których normalne koce nie oglądają :P Powtarzalności wzoru nie było. Ni

Podsumowanie Czytelnicze- Lipiec

Lekko spóźnione, ale jest. Lipiec był miesiącem ambitnym, obfitym w lektury i dosyć różnorodny. Czytałam książki słabe, dobre, takie co się ciągnęły jak grudniowe wieczory i takie co przeczytałam za nim się obejrzałam. Pierwsza książka została ukończona już 1 lipca (tak zapisuję daty kiedy, co zostało przeczytane) Jest to "Widząca" Olgi Gromyko pochodząca z cyklu "Rok Szczura" Nie zachwyciła mnie ta książka. Wzięłam ją z powodu, że pamiętam jak dobrze mi się czytało jej pozostałe książki  gdzie bohaterką była czarodziejka Wolha Redna . W tamtych książkach, akcja nie przynudzała, a humor był znakomity. Tutaj może sama historia o dziewczynce obdarzonej mocami, szczurze co szczurem nie jest, i nieletnim złodzieju mogłaby zaciekawić, ale zabrakło mi tego poczucia humoru, którego się spodziewałam. Chyba nie sięgnę niestety po drugi tom, prędzej będę czytać po raza kolejny o Wolsze (Jeny nie mam pojęcia jak odmienić to imię zakładam że podobnie do "wataha"

NOOO... WRÓCIŁAM

Cześć i czołem ludziki! Wiem, wiem ponad miesiąc mnie nie było, nie pisałam, nie komentowałam. Jeśli ktoś zauważył i się zmartwił (bardzo mi miło jeśli tak :D) to spokojnie melduję, że wróciłam z wakacji. Wypoczęta i pełna sił wracam do blogowego i codziennego życia. Pewnie nowe posty pojawią się niedługo ale musicie poczekać aż ogarnę zaległości, więc pozdrawiam cieplutko i do przeczytania :D