Przejdź do głównej zawartości

Maturalne rozterki z kapciami w tle.

Hej Koty!

Jak Wam minął czas odkąd ostatnio się widzieliśmy? Mi w zasadzie dobrze. Wręcz rutynowo: szkoła, matura, próby odreagowania stresu i zmęczenia związanego ze szkołą i maturą, itd.


Masakra z tym wszystkim. Wszędzie słyszę, że na studiach to będę miała taką maturę raz na pół roku, ale nikt nigdy nie mówi, że ta pierwsza wymaga mniej nauki niż te "kolejne". Nie mówiąc o tym, że do tej licealnej matury trzeba się przyłożyć, bo jak nie to o studiach i kolokwiach zostanie tylko marzyć. Właściwie to ja nie lubię tego stwierdzenia, ponieważ:

Pół roku to nie są trzy lata
Ja serio pamiętam, mniej więcej co robiliśmy na lekcjach pół roku temu, ale tematy z pierwszych klas muszę się uczyć od nowa, bo nie pamiętam nic. Dobra może trochę w tym mojej winy, bo popełniłam błąd i uczyłam się według zasady "Zakuj, Zdaj, Zapomnij" chociaż może w moim wykonaniu to wyglądało bardziej jak "Napisz, Zdaj, Zapomnij". Jakbym się nie uczyła to zasada jest prosta i dotycząca wszystkiego np. co do książek. Potrafię powiedzieć co czytałam pół roku temu, ale nie potrafię wymienić co czytałam w pierwszej klasie! Wiem coś tam o metabolizmie ale informacje na temat budowy rożnych roślinek uciekły. W ten sposób można wymieniać i wymieniać.


Pierwszy sprawdzian stresuje najbardziej
W klasach 1-3 sprawdzianów generalnie nie było. Jakieś tam dyktanda czy coś, ale ocena była i tak opisowa. A tu nagle bach! Egzamin w trzeciej klasie! I te małe ludziki podchodzą do tego egzaminu. Może i nawet któryś z nich się przejmuje. (Ja chyba nie) A potem w klasach 4-6 okazało się że takie sprawdziany to norma. I trzeba się do nich jakoś przygotować! Z czasem to się staje normalne, człowiek się przyzwyczaja, że trochę trzeba się pouczyć. Wydaje mi się, że tak samo jest z maturą i studiami. Czyli co? Według stwierdzenia, że "na studiach to matura jest raz na pół roku w postaci kolokwium" nie powinnam się denerwować maturą, motywować do nauki i co najważniejsze uczyć się?


Podsumowując moje jęki i rozmyślania. Nigdy nie wypowiadajcie tego tekstu przy maturzystach. Zwłaszcza przy maturzystkach, które mają w torbach szydełka lub druty, bo to (podobno) wybitnie genialne narzędzie zbrodni. Buahaha :P

 

Po przydługim wstępie,
przechodzimy do tego co interesuje czytelniczki tego bloga. Czyli do moich dziergadełek. Wczoraj skończyłam takie oto kapcie.
Ich wzór jest mojego pomysłu, a właściwie to nie, bo ja takie butki widziałam i chodziłam w wakacje gdy byłam u mojej Babci. Wtedy kiedy zniknęłam na miesiąc.


Chociaż są tak proste, że na 100% ktoś w Internecie opisał podobne postanowiłam, że przygotuję dla Was kursik, który krok po kroku będzie przedstawiał jak takie wykonać i dopasować do każdej stópki. Małej i dużej :D Mam nadzieję, że Wam się przyda, zwłaszcza, że to fajny prezent na Gwiazdkę.

Ps. Od tego postu obiecuję, że wszystkie teksty typowe dla wstępu tego posta będą oddzielnie. I swoje przemyślenia (o których bardzo lubię pisać) będę opisywać przy innych okazjach niż tylko wtedy gdy skończę jakąś robótkę. Czyli osoby, które lubią to czytać będą się cieszyć, a osoby, które tego nie lubią mogą się wypisywać, ze subskrybcji (czy jak to się tam zwie) Jednak wolałabym, a nawet prosiłabym, byście tego nie robili :P wręcz przeciwnie wolałabym żeby subskrypcji było coraz więcej. I to najlepiej tych publicznych (uwaga przekaz prawie-podprogowy)

Do następnego kliknięcia :)


Komentarze

  1. Ja pisałam maturę w 2000 roku i uczyć się na dobre to zaczęłam dopiero w grudniu czwartej klasy:) W liceum jakiejś specjalnej nagonki nie było na naukę oprócz matematyki.
    A kapcie kiedyś takie miałam ale się zużyły:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to ja jestem w trzeciej i uczę się też właściwie teraz o! :P U nas nagonka jest taka średnia. Nocy zarywać nie trzeba, chyba że ktoś chce mieć same 5 :D

      To może czas na kolejne? Ja chyba swoje muszę podszyć jakąś ekoskórą, żeby podeszwy lepiej się trzymały. :)

      Usuń
    2. To może lepiej grubym filcem bo dłużej wytrzymają:)

      Usuń
    3. Hmm... Może być, muszę się zastanowić i do pasmanterii wstąpić, bo taki filc to w pasmanterii raczej można kupić, prawda?

      Usuń
  2. O, kiedyś sobie takie zrobiłam, szybko się zeszmaciły, a po praniu rozciągnęły. Ale to dobry pomysł, takie paputki, trzebaby tylko doszyć jakąś podeszwę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja zachęcam do zrobienia drugi raz jak się kursik mój pojawi. :D Ja wyczaiłam ekoskórę w sklepie z materiałami, która powinna być idealna :)

      Usuń

Prześlij komentarz